Desolation
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Dogeva i okolice

Go down 
AutorWiadomość
Terryk
The Fire of Phoenix
Terryk


Join date : 13/09/2014
Liczba postów : 41

Dogeva i okolice Empty
PisanieTemat: Dogeva i okolice   Dogeva i okolice EmptyNie Cze 21, 2015 4:56 pm

Alv zna Dogevę lepiej niż ja, więc nie podejmę się jej opisu XD

***

Lało jak z cebra. Wszystkie zwierzęta, nie-zwierzęta, duchy i bardziej namacalne stwory pochowały się, by przeczekać tę obrzydliwą pogodę. Wiadomo było, że nie wszędzie może panować wieczne lato. Wiadomo też, że październik jest czasem, w którym nawet wypada, by pojawiały się ulewne deszcze. Liście, które jeszcze niedawno zdobiły krajobraz swoją różnobarwnością, nagle stały się jakieś bure. Z miłości do świata nie pozostało nic.
Duchy krążące po wyspie wiedziały, że zbliża się ich czas - Samhain, noc, podczas której dziać się będą różne, różne rzeczy. Wszystkie ze zniecierpliwieniem oczekiwały momentu przenikania się światów. Na Dogevie było to widoczne absolutnie zawsze.

Zmęczony Terryk siedział pod drzewem, ostatnim posiadającym jeszcze liście na większej powierzchni. Przydałoby się odnaleźć jakąś niezamieszkałą jaskinię, co jednak mogło się okazać jedynie pobożnym życzeniem. Jaskinie w tej części wyspy raczej nie wyglądały na opuszczone. Część dzikiej zwierzyny zapewne zapadła już w sen, ale niepokojona mogła się przebudzić i dać upust swojemu niezadowoleniu - co tu dużo mówić, niedźwiedzie nie wyglądały na zbyt gościnne. Gdyby to chociaż był inny deszcz, nie taki zimny i słotny... Otulił się szczelniej płaszczem. Był tak zmoknięty, że nawet, gdyby chciał, nie potrafił uruchomić swojej magii. Mokre ręce doprowadzały go do szału - o cokolwiek nie próbowałby ich wytrzeć, wciąż pozostawały wilgotne, jakby woda pokryła je całkowicie i nie miała zamiaru ustąpić. No nic. Będzie musiał ruszyć dalej nim deszcz ustąpi, bo ta kapiąca zaraza mogła wciąż znajdować się tu przez całą noc; chmury wyglądały na ciężkie i dziwnym trafem nie przesuwały się w żadną stronę, jakby chciały nękać biednego wędrowca. Terryk nałożył kaptur na głowę i wstał. Poczuł, że z jego nóg na krótką chwilę zniknęło czucie i miał wrażenie, że zaraz upadnie, ale to było tylko wrażenie. Ustał, mocniej zaciskając sznurki płaszcza. Oby już przestało lać... Blada, oparzona przy prawym oku twarz wyrażała jedynie wszechogarniające zmęczenie. Miał już dość. Ta przeklęta wyspa chyba postanowiła właśnie dziś go zabić. Padało już od kilku dni z krótkimi przerwami, to potrafi wykończyć psychicznie niejednego. Wciąż szedł blisko granicy lasu, wiedząc, że polana może się okazać jego zgubą. Ciepły płomień grzał go od zewnątrz, ale deszcz wydawał się go gasić przy każdym kroku. Mogłoby się wreszcie rozjaśnić.
Dalej nie dam rady.
Krótka myśl przemknęła przez jego głowę. Szedł już wiele dni, nie martwiły go jednak otarcia, głód i brud, a jedynie ten cholerny deszcz. Gdyby nie on pewnie od dawna siedziałby już przy wesołym kominku, a tak zdążył się nawet kilkukrotnie zgubić w puszczy. Gratulacje. Gdy zauważył głaz, stojący niedaleko kilku sosen, doczłapał do niego, oparł się oń rękoma, po czym osunął się na kolana. Oddech przyspieszył i stał się płytkim.
Żeby to cholerny deszcz miał mnie załatwić...
Odwrócił się, by oprzeć plecy o kamień. Tu padało mocniej, ale nie miał już siły się przemieszczać. Przez dłuższą chwilę zwyczajnie gapił się w niebo, jakby całkowicie zapominając o celu swojej podróży.
Powrót do góry Go down
https://desolation.forumpolish.com
 
Dogeva i okolice
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Desolation :: Bordello :: Kosz :: PRIVATE RYAN-
Skocz do: